Forum Fan Fiction Tokio Hotel Poland Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Hold our sky.

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Fan Fiction Tokio Hotel Poland Strona Główna -> A: FFTH / A: Real
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fremde.
FFTH Forum Team



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Nie 21:55, 15 Lis 2009    Temat postu: Hold our sky.

Kiedyś był to wielopart. Teraz specjalnie dla JustIneTee łączę to wszystko w jednoczęściówkę. Jej dedykuję też to wszystko. Bo mimo tego, że przez nią muszę wywlec na światło dzienne bolesne wspomnienia, to jestem wdzięczna za to, że mnie do tego zmusiła. Bo Just zawsze kochała (i chyba kocha) Hold Our Sky. Banał tej historii mnie poraża, ale skoro jej się to podoba, to może i z Wami tak będzie.
Z góry mówię, że podziwiam każdego, kto przeczyta to do końca.



Hold Our Sky.

Dziewczyna siedziała na małym pomoście, moczyła nogi w chłodnej wodzie i, niczym małe dziecko, puszczała mydlane bańki. Kubeczek z płynem stał obok niej, a „mieszadełko” trzymała w palcach lewej ręki. Prawa dłoń spoczywała w silnym, a jednocześnie delikatnym uścisku chłopaka. Siedzieli tak oboje w milczeniu, jakby okrutny czas nigdy nie płynął, stał w miejscu. Byli tylko oni, w swoim małym, tajemniczym świecie. Co z tego, że był trzy lata młodszy? Przecież to się nie liczy. Ważne jest uczucie, jakim go obdarzyła. Jakie otrzymywała również w zamian. Choć on miał jedynie piętnaście lat, był dojrzalszy od jego rówieśników. Rozumiał więcej, bardziej kochał i… był bardziej naiwny? Kiedyś sam powiedział – żyj chwilą. Kierował się tym i brał, co tylko mógł. Dopiero ta miłość nauczyła go, co to znaczy życie. I dziękował każdego dnia i nocy, że było mu dane posmakować tego najlepszego piękna, jakie mogło się zdarzyć człowiekowi.
To półtora roku ich związku minęło tak szybko, niczym błyskawica podczas letniej burzy. Razem się uśmiechali, płakali. Wzajemnie podawali sobie rękę, gdy któreś z nich upadło. Dodawali sobie skrzydeł, wznosili się nad ziemię. Byli podporą dla siebie samych, dotykali ich własnego nieba. Kochali się, tak na zawsze.
Tylko, czemu los pisze okrutne scenariusze? Dlaczego czas leci nieubłaganie, skazując nas na bolesne wydarzenia, gdy wszystko wokół nas jest szczęśliwe?
Słońce ogrzewało ich zarumienione twarze, sprawiając wrażenie, jakby dopiero co się poznali. Po chwili szatynka wyjęła nogi z wody i podkuliła je pod brodę. Przytuliła się także do chłopaka, zamykając oczy.
Jak mam ci to powiedzieć? – pytała samą siebie w myślach. Pod powiekami zgromadziły się łzy. Gdy jedna z nich spłynęła po policzku, Czarnowłosy ją zauważył i obrócił szatynkę przodem do siebie. Delikatnie podniósł jej podbródek, aby spojrzała mu w oczy.
- Co się dzieje? – spytał, gładząc palcami jej policzek, tym samym ocierając łzę.
- Ja wyjeżdżam… - odpowiedziała, patrząc szklanymi oczami w brązowe tęczówki, które nagle straciły cały swój blask. Usta chłopaka drżały, jakby z zimna, jakie przed chwilą go ogarnęło.
- Gdzie, kiedy, na ile?! – W jego aksamitnym głosie słychać było rozpacz i żal. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, jaki ból mu zadawała kiedy mówiła. Ale nie mogła go zostawić bez słowa. Za bardzo go kochała.
- Do Francji, jutro, na… - urwała i zacisnęła wargi. Bała się reakcji na to słowo. Nie chciała, aby między nimi wszystko nagle prysło niczym czar wróżki z bajki.
- Błagam, powiedz, że wrócisz – mówił, ledwo co powstrzymując łzy. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Chciał się obudzić, podbiec do niej i przytulić. Cieszyć się, że jest obok niego.
- Bill, ja już nie wrócę. – Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. On patrzał na nią wielkimi oczami, a po chwili ją przytulił, zatrzymując łzy pod powiekami.
- Będzie dobrze. Musi być – powiedział i przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej.
Ich serca złączyły się w jednym rytmie, grając melodię tak smutną, jak ich oczy. Liczyli się tylko oni. Wiedzieli, że to ich ostatni wieczór. Nazajutrz Michelle wylatywała z Magdeburga do Paryża.

*

Lotnisko było pełne ludzi spieszących się do swojego samolotu. Oni mocno trzymali się za ręce, aby tłum nie rozdzielił ich w i tak ostatnich chwilach bycia razem. Stali blisko siebie, niekiedy patrząc wprost w zaszklone tęczówki drugiego.
- Michelle, musimy iść. – Dziewczyna usłyszała swojego ojca i mocniej zacisnęła dłoń w uścisku. Przytuliła się do chłopaka i zaczęła cicho łkać. Nie chciała odejść z jego objęcia. Pragnęła być z nim, ocierać ich wspólne łzy.

Chcę tu zostać i zawsze z Tobą być,
Nawet kiedy, będzie źle.
Chcę tu zostać, bo bez Ciebie, to
Nie mam siły…
Nie mam siły by żyć.


Bill podniósł jej twarz do góry i złożył delikatny pocałunek na jej wargach. Ta, płacząc dalej, całowała go tak zachłannie, jakby to był ich pierwszy pocałunek. Chciała na zawsze zapamiętać ten smak. Ludzie, którzy przechodzili obok nich, patrzeli na ten obrazek ze współczuciem. Zdawali sobie sprawę, że tych dwoje rozstaje się prawdopodobnie na zawsze.
- Pamiętaj. Kiedy nie będzie już nic, stanę się niołem, tylko dla Ciebie. Kocham – szepnęła mu do ucha i przytuliła się do niego mocno. On pogłaskał ją po włosach. Mogliby tak stać w nieskończoność, lecz w głośnikach rozległa się wiadomość o samolocie do Paryża.
- Chodźmy. – Matka pociągnęła dziewczynę za rękę. Ta niechętnie oddaliła się od Czarnowłosego, wciąż jednak trzymając jego dłoń.
- Kocham cię! – krzyknęła, gdy była zmuszona puścić ukochaną rękę. On poruszył niemo wargami, ale ona zrozumiała. I w głębi duszy płakała jeszcze bardziej niż na zewnątrz. Ostatni raz spojrzała w ukochane oczy i wyszła na pas startowy.
Kiedy patrzała z okna samolotu na oddalający się Magdeburg, ściskało ją serce, a oczy były pełne łez. Nie mogła znieść tej pustki, jaką miała w środku. Czemu nie ma jego dłoni przy swojej? Dlaczego te śliczne usta już nigdy nie złączą się z jej własnymi? Słyszała, jak serce krzyczy, że się zgubiło. Pytało się, gdzie to ciepło, ta miłość. A one oddalały się z każdą sekundą, coraz dalej.
W morzu łez, przypomniała sobie o pudełeczku, które chłopak wręczył jej wczoraj wieczorem i kazał otworzyć dopiero w samolocie. Wyjęła je pospiesznie i spojrzała na wieko. Czerwony kolor tektury i serce na niej namalowane sprawiło, że zrobiło jej się cieplej na sercu, jakby on był obok. Mimo bólu, uśmiechnęła się i otworzyła tajemniczy prezent. Gdy ujrzała zawartość, nie mogła uwierzyć. Szybko wyjęła przedmiot i oglądnęła ze wszystkich stron. Srebrna obrączka z wygrawerowanymi napisami na wewnętrznej stronie.

Michelle & Bill
Na zawsze.


Z kolejnymi łzami, ale tym razem ze szczęścia, szybko założyła pierścionek na palec wskazujący i zauważywszy karteczkę, która znajdowała się jeszcze w środku, zaczęła się zastanawiać, co to może być. Wyjęła ją i rozwinęła. Gdy ujrzała niezgrabne litery, zagryzła wargę i niepewnie zaczęła czytać.

Razem przez Monsun.
Bo choć będziesz daleko
Moje serce nadal będzie
Biło dla Ciebie

Teraz, lecz na zawsze.
Kocham.


I wtedy ich dwa światy się rozeszły. Serca biły osobnym tonem, para łez nie łączyła się w jedność. Zapomnienie? Może to nie jest zbyt odpowiednie słowo, aby określić to, co stało się z ich miłością, która przecież miała przenosić góry. To było raczej coś w rodzaju uwolnienia się od męki, jaką przyszło im przeżywać osobno. Ale przecież serce nie sługa, a stara miłość nie rdzewieje. Tylko czy to się sprawdza? Każdy inaczej podchodzi do życia i wartości, jakie w nim występują.
Jesteśmy władcami swojego losu. Czyżby?

***

Dziewczyna wzięła owoc do ręki i lekko go nadgryzając, poszła do swojej sypialni. Odgarnęła blond pasemko, które spadało jej na twarz i włączyła laptopa.
- Jak ja w ogóle dzisiaj wyglądam? – spytała sama siebie, podciągając za duże, dresowe spodnie i koszulkę w rozmiarze XXL. Gdy wreszcie laptop był uruchomiony, szatynka z szybszym biciem serca, kliknęła na ikonę poczty. Bawiąc się swoją obrączką, włączyła program tekstowy i zaczęła wystukiwać kolejne litery.

Bill!

Bez Ciebie jest mi tu tak źle. Mimo że nasze uczucie schowałam między bajki, na samym dnie serca słyszę Twój głos.
Tam na dnie – został Twój ślad, głęboko tak, wciąż Twoja uśmiechnięta twarz.
Świat się pomylił łącząc nas razem. A może pomylił się rozdzielając nasze dłonie? Nie wiem. Teraz wiem, że chciałabym choć ujrzeć Twoje oczy, które zawsze spoglądały na mnie z taką radością i czułością. Ale to, co między nami się zrodziło, we mnie wyblakło. Czy ten płomień może zapalić się od nowa? Chyba nie…

Michelle


Jak robiła z każdym mailem do niego, tak zrobiła i z tym. Przycisnęła dyskietkę na monitorze i wybrała folder, który nazwała Do Billa. Zapisała jako trzydzieści dwa i wyłączyła program.

Czemu nie mam odwagi, aby napisać i wysłać choć jedno słowo? Żebyś wiedział, że żyję, co czuję i kim teraz jestem. A może wiesz? W końcu byłeś już tu, we Francji i na pewno kupowałeś jakieś tutejsze gazety. A ja przecież jestem w wielu z nich. W końcu ogłoszono mnie jedną z najpopularniejszych modelek we Francji.

Z zamyśleń, dziewczynę wyrwał dźwięk telefonu odłożonego gdzieś na półkę. Szybko poderwała się z krzesła i złapała za komórkę.
- Lee, dzisiaj o szesnastej masz wywiad w „Świecie Mody”, a potem w sesję zdjęciową w „Top”. – Usłyszała znajomy głos managera. Westchnęła głęboko i znów poprawiając blond pasmo, usiadła po turecku na dywanie.
- A może tak: cześć Michelle, jak się czujesz? Adam, wiesz, że chciałam mieć dzisiaj wolne… - zaczęła grymasić, lecz słysząc otwierane na dole drzwi, postanowiła, że nie będzie dyskutować. – Dobra, będę. Pa.
W pośpiechu zamknęła pocztę i prawie skręcając nogę, zbiegła po schodach na dół. Widząc blondyna, uśmiechnęła się i pocałowała go na powitanie.

Gdzie jest ten smak rozkoszy, gdy złączam z Tobą usta? Gdzie ta namiętność, która powinna być między nami? Ulotniła się wraz ze wspomnieniem tamtego smaku, tamtej namiętności? Nie wiem. Ale może rutyna zastąpi moje zwątpienie?

- Cały dzień dla nas… - zaczął mężczyzna, powoli ściągając z jej ciała koszulkę. Ta mruknęła, lecz po chwili zatrzymała jego dłonie i zrobiła smutną minę.
- Niestety nie. Adam umówił mnie na spotkania.
- Nawet w twoje dwudzieste pierwsze urodziny?! – zbulwersował się blondyn i zmierzył ją spojrzeniem. Brązowe włosy opadały na ramiona, a zielone oczy wypełnione były iskierkami. Gdy zobaczył, jak jej tęczówki świecą, od razu wiedział, co robiła.
- Znowu do niego pisałaś! – podniósł głos, czym rozzłościł Michelle. Blondyn złapał ją za ramiona i spojrzał prosto w oczy. – Za trzy miesiące nasz ślub, a ty ciągle myślisz o tym smarkaczu. Czemu dalej nosisz ten pierścionek od niego? Przecież to ja jestem twoim narzeczonym!
W Michelle wzrastała złość. Czemu jej nie rozumiał? Przecież powinien odczytać jej myśli. A jeśli to jednak nie jest dobry pomysł z ich ślubem? Pogubiła się sama.
- To są moje wspomnienia. Ty na pewno też wspominasz swój pierwszy pocałunek, pierwsze zakochanie. I nigdy nie mów na niego smarkacz, bo nawet go nie znasz! – krzyknęła na koniec wypowiedz, po czym uspokoiwszy się, dodała:
- A teraz wybacz, muszę się przygotować. – Odwróciła się na pięcie i poszła na górę, do garderoby.

*

W niebieskiej, letniej sukience, lekkim makijażu, włosach upiętych w kok i stylowych japonkach, Michelle weszła do redakcji „Świata Mody” i szybko zorientowała się, gdzie ma się udać i czekać na dziennikarzy. Gdy weszła do dość sporego pomieszczenia, zauważyła plik gazet leżących na fotelu. Z ludzkiej ciekawości spojrzała na okładkę pierwszego i zamarła. Był to jeden z młodzieżowych magazynów. Wielki napis na środku przykuł jej wzrok. Nie mogła uwierzyć, że tutaj – na spotkaniu – zobaczy jego twarz.

Bill i Tom – puka pełnoletniość!

Pierwszy września. Pamięta. Tylko czy znowu nie stchórzy?

*

Gdy o dwudziestej wróciła do domu, była tak padnięta, że tylko kiedy weszła do kuchni, wzięła z lodówki mrożoną kawę. Delektując się każdym łykiem, podeszła do okna i spojrzała na różowawe niebo zwiastujące zachód słońca nad Paryżem. Po jakichś piętnastu minutach, poczuła ciepłe, czułe pocałunki na karku i ramionach. Delikatne dłonie blondyna już zsuwały ramiączka sukienki, gdy Michelle odwróciła się do niego przodem.
- Damien, nie mam ochoty – westchnęła i usiadła na sofie, tym samym przechodząc do salonu.
- Zmęczona? – spytał, gdy usiadł obok niej. Dziewczyna nie chciała go ranić, więc nie powiedziała, o co dokładnie chodzi.
- Śpię dzisiaj w mojej sypialni – powiedziała szybko, po czym wstała i cmoknęła Damiena w policzek. – Dobranoc.
Niczym piorun, bojąc się jego reakcji, Lee weszła na górę i zamknęła się na klucz. W biegu do łazienki włączyła laptopa, aby zobaczyć, czy w najbliższym czasie Bill będzie w Paryżu. Jak najszybciej umiała, ubrała się w trzy razy za dużą koszulkę, która pełniła rolę koszuli nocnej. Z zielonym jabłkiem w ręku, których miała zapas w pokoju, usiadła na krześle i w szybkim tempie wystukiwała kolejne litery. Kiedy czytała jeden z zeskanowanych wywiadów, poczuła nieopisane ciepło na sercu.

Bravo: Fanki zauważyły, że jeden z pierścionków nosisz cały czas. Czy ma on jakieś szczególne znaczenie dla Ciebie?

Bill: Tak. Nie zdjąłem go ani razu od trzech lat. To jest moja pamiątka, wspomnienie wspaniałych dni, gdy miałem piętnaście lat. Ale cała historia jest moją tajemnicą. Być może nigdy jej nie zdradzę.


Dziewczyna spojrzała na zdjęcie, gdzie chłopak pokazuje taką samą obrączkę, jaką miała ona. Na jej twarzy zagościł duży uśmiech.
- Wspomnienie i pamiątka tamtych dni. Tak wspaniałych, a jednocześnie naiwnych. Naszych jedynych – szepnęła sama do siebie, przypominając sobie, jak Bill po raz pierwszy, tak niepewnie, delikatnie, złapał ją za rękę.

*

Czując swoją dłoń w jego uścisku, poczuła się dziwnie. Zaskoczona, lekko drgnęła i spojrzała na niego. Chłopak, trochę speszony, zarumienił się i puścił rękę.
- Przepraszam, nie powinienem… - szepnął, a ona się uśmiechnęła i ponownie poczuła jej dłoń w jego. Tylko, że tym razem, ona go do tego „zmusiła”.
- Trzymaj moją rękę, kiedy tylko chcesz. Wiesz, że przybliżyłeś mi niebo? – powiedziała i poderwała go do biegu. Rzucili się na trawę i przytulili.


*

Gdy tamten dzień wrócił przed oczy, dziewczyna położyła się na puchatym dywanie. Zamknęła oczy, chcąc poczuć to ciepło blisko niej, jednak usłyszała drapanie o drzwi. Wstała i szybko otworzyła, tym samym wpuszczając do pokoju białego, małego labradora.
- Sisy! – zawołała go do siebie. Szczeniak ciesząc się jak oszalały, zaczął skakać pod nogami Michelle. Ta wzięła go na ręce i zaczęła przytulać.
- Moja kochana – mówiła, siadając z powrotem na krześle czytając kolejne linijki o Billu. Zamarła, gdy zobaczyła tekst jednej z piosenek. Jej słowa…

Kiedy nie będzie już nic,
Stanę się Aniołem,
Tylko dla Ciebie.


***

Zobaczywszy, że mała Sisy już śpi, Michelle usiadła na parapecie i wpatrywała się w lśniące gwiazdy, które wydawały się plamkami malowanymi na granatowym płótnie, jakim było nocne niebo. Dziewczyna podkuliła nogi pod brodę i oparła głowę o zimną szybę. Przymknęła powieki, zatrzymując łzy zgromadzone pod nimi.

Wiesz, ja kiedyś też będę taką gwiazdą. Jedną wśród tysiąca, świecącą najjaśniej. Będę na Ciebie spoglądać i pilnować, niczym Anioł Stróż.

A ja będę Twym Aniołem,
Twą radością, smutkiem żalem…
Będę gwiazdą na Twym niebie,
Będę zawsze, obok Ciebie.


*

Chłopak zaczesał czarne włosy do tyłu i, aby pojedyncze kosmyki nie spadały mu na twarz, założył cieniutką opaskę. Zmył dość grubą warstwę makijażu i spojrzał w lustro. Jego zmęczone oczy były przekrwione, a twarz stała się tak nagle wychudzona.
- Spójrz na siebie, Kaulitz. Spójrz prawdzie w oczy. Masz anemię. Te papiery nie kłamią – powiedział sam do siebie i wziął do ręki papiery, jakie dostał od lekarza. Później rzucił okiem na zalecenia.

1. Przerwa w pracy.

Wiedział, że ten punkt jest nie do zrealizowania. Westchnął i wszedłszy do pokoju, włączył laptopa. Na monitorze pokazało się zdjęcie szatynki i jego, gdy się przytulali. Na dole widniał podpis: Michelle i Bill.
- Muszę zmienić tę tapetę – szepnął, sprawdzając pocztę. Gdy zobaczył, że nie ma żadnych nowych wiadomości, westchnął i podszedł do okna, siadając na parapecie. Spojrzał w gwieździste niebo.

Gdzie jesteś? Może wróciłaś do Niemiec, albo dalej jesteś gdzieś we Francji… A jeśli też patrzysz w gwiazdy? Jeśli też o mnie myślisz? Nie, Ty już na pewno zapomniałaś, że w ogóle istnieję.

Wspomnienie tamtych dni,
nie daje mi normalnie żyć.
Chcę znów poczuć,
jak nasze serca razem biją.

Powiedz mi,
gdzie jesteś dziś
i co czujesz.
Uświadom mnie,
że nasze uczucie wygasło
i szans już nie ma
żeby serca zapłonęły.

Chłopak złapał szybko za laptopa i zaczął wystukiwać kolejne wersy. Gdy skończył, z powrotem usiadł przy oknie i spojrzał na księżyc. Była pełnia, a on świecił tak dziwnie blado.
- Kiedy nie będzie już nic…

*

- … stanę się Aniołem, tylko dla Ciebie…
Po policzku spłynęła łza. Czy z Damienem będzie szczęśliwa? Nie umiała odpowiedzieć samej sobie. W głębi duszy czuła, że to nie jest miłość, jakiej oczekuje. Była niemal pewna, że bierze z nim ślub dla świętego spokoju.

Zgubiłam się we własnym sercu. Ponad połowy dróg nie znam, nie mam pojęcia, jak się tu dostałam. Nie ma żadnego drogowskazu, gdzie znajduję się prawdziwa ja. Nie słyszę bicia serca, które powinno mnie tam zaprowadzić. Pożycz mi swoich skrzydeł, bo moje wypadły wraz z naszymi rozłączonymi dłońmi…

*

Nadszedł pierwszy września. Lee od rana siedziała w kuchni i przygryzała długopis rozmyślając, jak będą wyglądały ich osiemnaste urodziny…
- Słońce… - Usłyszała za sobą, ale nie zareagowała. Blondyn westchnął i usiadł obok niej. Gdy Michelle zauważyła Damiena, wymusiła uśmiech. Mężczyzna złapał ją za rękę.
- Musimy porozmawiać – zaczął, lecz dziewczyna weszła mu w słowo.
- Damien, przepraszam. Ostatnio latałam w chmurach, a to przecież ty jesteś dla mnie najważniejszy.
Spojrzała mu w oczy. Coś było nie tak, wiedziała to. Po chwili wzięła do ręki kubek z jej ulubionym sokiem z czerwonych pomarańczy.
- Odchodzę – wykrztusił z siebie blondyn, a dziewczyna plunęła napojem. Spojrzała na niego zdziwiona i odłożyła naczynie.
- Że co?!
- Jest ktoś inny, ko naprawdę mnie kocha. Nie poczułem do niej, co prawda, tego, co do ciebie, ale jest wyjątkowa. A ty znajdź tego swojego Niemca i też bądź szczęśliwa.
Damien pocałował ją w policzek i wziąwszy spakowane walizki, wyszedł z domu.

Zapomnieliśmy o miłości
Zapomnieliśmy o walce
Zapomnieliśmy o zaufaniu
Zapomnieliśmy o nas.

Teraz nasza miłość dryfuje za oknem,
Nasza miłość dryfuje za drzwiami,
Nasza miłość unosi się w górze – nad nami.


Przez moment nie docierało do niej to, co się przed chwilą stało. Jednak minutę później, jak gdyby nigdy nic, poszła na górę i włączyła swoją pocztę elektroniczną. Usiadła na krzesełku i zagryzła wargę, myśląc.
I co ja mam Ci napisać? – spytała sama siebie w myślach i zaczęła wystukiwać kolejne litery.

Po prostu: wszystkiego najlepszego.
Lee.


Już chciała po raz trzydziesty piąty jedynie zapisać, lecz odważyła się wpisać adres i nacisnąć „wyślij”.
- No, to już nie ma odwrotu. – Uśmiechnęła się do siebie i wzięła małą Sisy na ręce. Ta wygodnie ułożyła się w objęciu Michelle i zasnęła.

*

Czarnowłosy przygotowywał mieszkanie do przyjęcia, jednak zmęczony układaniem wszystkiego na stole, przyniósł sobie laptopa do salonu i położył się na skórzanej sofie.
- No, to czytamy życzenia od fanów.
Na twarzy pojawił się uśmiech. Gdy zobaczył liczbę otrzymanych wiadomości, a było ich około dwustu, westchnął. Postanowił tylko przelecieć tematy i poczytać co ciekawsze. Fanki pisały rozmaite wiersze, piosenki…
Zaciekawił go jeden z tytułów wiadomości.

Pamiątką istnienia Twoje inicjały na moim sercu.

Z ciekawością otworzył treść. Gdy przeczytał podpis, nie mógł uwierzyć. Sprawdził adres e-mail.
Nie, to niemożliwe! – krzyczał w myślach. Przetarł oczy, ale wszystko się zgadzało.
- To ty – szepnął sam do siebie. Jednak po chwili stwierdził, że musi o tym komuś powiedzieć. Wstał z kanapy i popędził do kuchni, gdzie znajdował się Dredziarz.
- Tom! To ona! To Michelle! – krzyknął uradowany.

***

Blondyn był pewien, że jego brat oszalał. Wiedział, że Bill tęskni za Michelle, ale myślał, że trzy lata jej nieobecności wystarczą, aby zapomniał.
- Bill, nie gadaj głupstw – powiedział i poklepał bliźniaka po ramieniu. – Ona zniknęła – dodał ciszej. Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko i zaprzeczył głową.
- Chodź i zobacz.
Chłopak poprowadził Toma do pokoju i pokazał wiadomość. Ten nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Czytał po raz dziesiąty, ale wciąż wydawało mu się to złudnym obrazem, jaki zaraz ma zniknąć. Pełen dziwnej euforii, kazał Billowi szybko odpisać.
- Ale co? – spytał, ponieważ jego głowa była kompletnie pusta.
- Nie wiem. Co się z nią dzieje, gdzie jest. Jak za nią tęsknisz i jak ją… kochasz.
Czarnowłosy zaczął pisać. Szło mu tak lekko, jakby pisał to za tamtych lat.

Michelle!

Nie mogę uwierzyć, że to Ty. Wciąż boję się, że to zniknie, a ja się obudzę i nie będzie już nic.
Powiedz mi, gdzie jesteś i czemu przez trzy lata nie dałaś znaku życia? Nawet nie wiesz, jak bardzo tęsknię za naszymi chwilami.
Proszę, odezwij się.
Bill


Z wielkim uśmiechem wysłał wiadomość. Od środka rozpierało go szczęście, tak bardzo rzadkie, prawdziwe. Miał ochotę skakać, jak małe dziecko., krzyczeć radośnie. Ten jeden e-mail z powrotem ubarwił jego czarno-biały, monotonny świat. Uśmiech nie był wymuszony, a gesty wyuczone. Był sobą, ten jeden raz nie musiał udawać.

Tymi paroma słowami dodałaś mi skrzydeł. Znów dotknąłem naszego własnego nieba. Przysięgnij, że lada chwila i Ty do mnie dołączysz.
Znów szybujemy wśród czerwonych chmur. Razem.


*

Miała mu odpisać? Czuła w tych słowach tyle miłości, tęsknoty… W oczach zaświecił się blask radości, że pamięta, wspomina. A może kocha?
Postanowiła, że mu odpowie. Niewiele, żeby nie wiedział za dużo, ale chce mu pokazać, że ma swoje życie, mimo wyrytych inicjałów na dnie serca.

Za miesiąc wychodzę za mąż. Dalej jestem we Francji. Dlaczego się nie odzywałam? Żebyś wiedział, ile maili napisałam, ale ich nie wysłałam, bo chciałam żyć normalnie.
Michelle.


Postanowiła odzyskać Damiena, dlatego dalej uważała, że ich ślub jest aktualny. Jednak bała się reakcji chłopaka na tę wiadomość. Niepewnym ruchem, szatynka wysłała to, co napisała i zamknęła pocztę.

*

Gdy tylko na ekranie pojawił się komunikat o nowym e-mailu, Billowi zaczęło szybciej bić serce.
- Tom, to nie może być prawda! – krzyknął z rozpaczą w głosie, czytając jedynie pierwsze zdanie.
- Co się stało? – Do Billa podszedł Dredziarz i spojrzał na laptopa.
- Ona wychodzi za mąż – szepnął i wyłączył laptopa. Tom stanął jak wryty. Domyślał się, jak Bill cierpi. Postanowił zostawić go teraz samego i wrócić do przygotowań.
Czarnowłosy podkulił nogi pod brodę i wpatrywał się w nieokreślony punkt na ścianie.

Nie utrzymałem się na wysokości naszej miłości, bo jej nie ma. Zetknąłem się z rzeczywistością i… barwy zniknęły.
A skrzydła znów odcięte, czekają, aż ponownie je włożę.


*

Michelle rozmawiała przez telefon już ponad pół godziny. Jej twarz co chwilę zmieniała wyraz, nieraz przewracała oczy.
- Adam, proszę cię załatw coś… Bardzo mi na tym zależy. Na przykład podsuń pomysł tygodniowej sesji na niemieckiej plaży w Ahlbecku do artykułu o jesiennych kolorach. Błagam – mówiła proszącym tonem, mając wielką nadzieję, że się uda.
- Michelle, postaram się, ale nie gwarantuję. – Usłyszała głos managera. Westchnęła, podziękowała i się rozłączyła. Włączyła laptopa pierwszy raz, od czasu urodzin bliźniaków. Miała wielką potrzebę napisania do Billa. Chciała wiedzieć, co się u niego dzieje, jak się czuje, ale się bała. Bała się, że nie odpisze, nie odezwie się, a ona będzie wyczekiwać z płomyczkiem nadziei.
Z resztką odwagi, jednak coś napisała.

Być może niedługo będę w Ahlbecku. Może się spotkamy? Chyba, że to za daleko.
A, i mój ślub jest nieważny.
Lee


Wysłała i odebrała telefon, który przed chwilą zaczął dzwonić.
- Udało się. Jakiś nowy magazyn, dopiero wchodzący na rynek, potrzebuje takich zdjęć. Wyjazd za dwa dni. Pasuje? – mówił menager, a Michelle pisnęła z zachwytu.
- Dziękuję Adam! Jesteś świetny! – pochwaliła go i nacisnęła czerwoną słuchawkę. Usiadła szybko na łóżku, wcześniej otwierając szafę. Myślała, jakie ubrania wziąć ze sobą. Nagle z głośników od komputera wydobył się dźwięk ogłaszający nową wiadomość.

Akurat wybieraliśmy się tam na mały wypad. To kiedy tam będziesz?
B.


Nie czekając, odpisała.

Za dwa dni. Tak się cieszę, że Cię zobaczę. Mam tylko nadzieję, że mnie poznasz. W wyglądzie trochę się zmieniłam.
Kończę. Do zobaczenia za dwa dni.
Michelle.


Z wielkim uśmiechem wyłączyła urządzenie i pognała na dół, do kuchni. Nastawiła piekarnik i zaczęła przygotowywać sobie tosty. Chociaż to mogła jeść, nie bojąc się, że zbytnio utyje.

Wiesz, że nasze niebo znów zawiśnie nad nami? Znów będziemy szczęśliwi, nasze serca znów zabiją jednym tonem. Rozpiera mnie energia, gdy pomyślę, że moja dłoń schowa się w uścisku Twojej. Na nowo rozpościeram skrzydła i lecę do góry. Wiesz po co? Aby dotknąć chmur w naszym własnym, małym zakątku niebieskiego sklepienia.

***

Z wielką radością wpakowała walizki do srebrnego Lexusa, jaki miał ją zawieść na lotnisko. Usiadła wygodnie z tyłu i uruchomiła laptopa, aby napisać do Billa. Z twarzy nie schodził uśmiech, a serce ciągle płonęło jak nigdy.

Dzieli nas jeszcze tylko kilka chwil, kilka wspomnień. Ale to mało. Czekam jak szalona, aby spojrzeć w Twoje oczy, sprawdzić, czy dalej gości w nich ten blask.
Powiedz, tylko szczerze. Czy Ty mnie jeszcze kochasz?
M.



Nie odpisał. Lee zrezygnowana wyłączyła urządzenie i patrzała na oddalający się Paryż, z uśmiechem wspominając wszystkie chwile spędzone z Billem, gdy miała osiemnaście lat. To uczucie było naiwne, nie mające szans na przetrwanie. A jednak minęły trzy lata, a ona dalej kocha. W zamknięciu przed światem i światłem, ale kocha.
- Jesteśmy - powiedział kierowca i wyszedł, aby wyjąć bagaże. Szatynka spojrzała na lotnisko, które kojarzyło jej się z rozstaniem. Wyszła z samochodu i biorąc torby przekroczyła próg budynku. Na rozkładzie poszukiwała nazwy polskiej miejscowości, gdzie miała wylądować.
- Gdzie ten cholerny Goleniów? - spytała siebie, gdy poczuła, że ktoś nagle obejmuje ją ramieniem.
- Cześć. Podbijamy Niemcy? - uśmiechnął się mężczyzna. Michelle twierdząco pokiwała głową i mrugnęła do managera.
- Dziękuję Adam, że to załatwiłeś. - Cmoknęła go w policzek.
- Samolot do Goleniowa odlatuje za pół godziny. Pasażerów prosimy o przejście na pas startowy - odezwał się głos w głośnikach.
Michelle i Adam skierowali się w stronę odprawy, żywo rozmawiając o interesach. Dziewczyna jednak myślami była gdzie indziej. Przy jego boku, uśmiechnięta i szczęśliwa jak nigdy. Gdy wreszcie usiedli w fotelach, mężczyzna zasnął, a Michelle czytała książkę. Nie mogła się jednak na niej skupić.

A co, jeśli odkrywając nową mnie, wszystko zblaknie? Nie będzie już tak, jak kiedyś. O ile w ogóle coś będzie. Przecież teraz jesteśmy dwoma różnymi światami, odległymi od siebie o tysiące kilometrów. Zaczynam się bać. Zaczynam się bać nas razem.
Pokażesz mi, że niepotrzebnie?


Spojrzała przez okienko. Na dole słońce odbijało się od zielonych łąk i tafli jezior. Ziemia wyglądała tak pięknie i dopiero teraz Michelle zauważyła jej wspaniałe walory. Oparła głowę o dłoń i zamknęła oczy. Po chwili, lekko zmęczona, zasnęła i tym samym oddała się w ręce snu, który ostatnio był odtworzeniem jej wspomnień.

*

Gdy wyszła z lotniska w polskim Goleniowie, zaczerpnęła świeżego powietrza, które musnęło jej policzki. Poszukała samochodu, który miał ją zawieść do Ahlbecku, gdzie miała spędzić tydzień. Kiedy wreszcie znalazła czarnego Hammera, wsiadła do niego razem z Adamem. Kierowcą okazał się młody, przystojny Polak, doskonale mówiący po niemiecku.
- Jak się nazywasz? - spytała szatynka, zaczesując włosy do tyłu.
- Łukasz, ale mów mi Lukas. - Uśmiechnął się, spoglądając w lusterko i patrząc, jak Lee układa sobie fryzurę. Widział coś w jej oczach. Skrytego, ale on umiał to odczytać.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - zapytała cicho, zobaczywszy, że Adam znów śpi twardym snem.
- Umiem czytać ludzkie uczucia z tęczówek, a twoje to skarbnica - powiedział, hamując na światłach. Dziewczyna otworzyła lekko usta, jakby ze zdziwienia. Spojrzała za okno, gdzie drzewa poruszały się niczym na klatkach filmu.
- Jakie widzisz? - spytała, bojąc się, co za chwilę usłyszy.
- Widzę tęsknotę za miłością, bojaźń przed przyszłością. Ty nie jedziesz tylko do pracy, prawda?
Michelle oparła głowę o szybę. Chłopak trafił w sam środek. Wyjął z jej serca wszystko, co leżało na samym dnie, a ona nie chciała, aby wydostało się to na zewnątrz. A jednak wystarczy jedno spojrzenie obcego człowieka, a wszystko wychodzi na jaw. Zapomniała, że to oczy są mapą człowieka i tylko niektórzy mają do niej pełny dostęp.
Chcąc odbiec od tych wszystkich myśli, Lee włączyła laptopa, aby zobaczyć, czy Bill odpisał na poprzedniego e-maila. Szeroko się uśmiechnęła, gdy zobaczyła nową wiadomość.

A ja nieprzytomnie patrzę przed siebie, szukając Ciebie. Szukam Twojego ciepła, a czuję chłód serca.
Pogubiłem się.
B.


Zrobiło jej się dziwnie. Czuła, że coś jest nie tak, a on to ukrywa, aby jej nie zranić. Po raz kolejny odsunęła blond pasemko i jeszcze raz przeczytała wiadomość.

A co, jeśli spotkasz się ze mną, aby powspominać, bez nadziei na powrót? Ogarnia mnie chłód, bo nie mam pojęcia, co myśleć. Uświadom mnie, mój drogi, czy mogę liczyć na Twoje objęcie? Chcę wiedzieć, ale nie zapytam.
Poczekam.


Zamknęła laptopa i westchnęła. Pozwoliła powiekom opaść, a umysł zatopił się w morzu snu.

*

Weszła do luksusowego pokoju, po chwili rzucając bagaże na łóżko. Otworzyła okno i spojrzała na wzburzone morze. Gdzieś w oddali szalał sztorm, ale nad Ahlbeckiem słońce świeciło bardzo mocno. Weszła na balkon i, opierając się o barierkę, odetchnęła świeżym, morskim powietrzem. To znacznie dodało jej sił i wzmocniło nerwy. Gdy zobaczyła leżak, usiadła na nim i zaczęła delektować się promieniami słonecznymi.
- Lee, załatwiłem ci pokaz. - Usłyszała, kiedy tylko zamknęła oczy. Spojrzała na Adama lekko karcącym wzrokiem.
- Gdzie? - spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Dla Diora, w Berlinie. - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, a Michelle nie wiedziała, co powiedzieć. Jej kochane Niemcy! Jej dom, ojczyzna, wspomnienia, dzieciństwo i on. Piękny etap jej życia.
Usta złożyły się w uśmiech od ucha do ucha. Adam wiedział, że od środka rozpiera ją szczęście. Wiedział o czarnowłosym chłopaku zaprzątającym myśli szatynki. Był jak jej ojciec, próbujący spełnić każde marzenie. Rozumiał każdy gest, każdą iskierkę w oczach. Widział ból, cierpienie, miłość. Zauważał wszystkie uczucia.
Do pokoju wszedł fotograf, który miał poprowadzić sesję zdjęciową. Oglądał szafę Michelle, chcąc zobaczyć, czy dziewczyna ma jakieś ubrania, w których może pozować. Znalazł trzy letnie sukienki i parę bluzek. Zadowolony zaczął gawędzić z Michelle. Nagle jego telefon zadzwonił. Rozmawiał chwilę marszcząc brwi, po czym z westchnięciem nacisnął czerwoną słuchawkę.
- Dzisiaj do dziewiętnastej masz wolne. Później do wizażystki i przed obiektyw.
Puścił do niej oczko, na co Lee zachichotała. Kiedy tylko obaj opuścili jej pokój, szatynka dorwała się do laptopa, aby jak najszybciej napisać do Billa.

Do dziewiętnastej jestem wolna. Czekam z zapartym tchem. Gdzie i której?
Lee.


Przeszły ją dreszcze. Podniecenie? Cała drżała od środka. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Miłość robi z człowiekiem, co tylko chce…
Kiedy tylko usłyszała dźwięk odpowiedzi, zaczęła się trząść jak galareta.
…a ona się jej poddaje.

Przy dużej fontannie za dwadzieścia minut. Zobaczę Twoje oczy…
B.


*

Nie mógł uwierzyć, że to prawda. Po trzech latach stanie z nią twarzą w twarz. Ukochane oczy zaświecą się, a na buzię wskoczy uśmiech.
Był już przy samej fontannie, ale nie zauważył swojej Michelle. Była tylko jakaś dziewczyna, mocząca stopy w wodzie. Ale to nie była ona. Jego Michelle Weber poznałby z daleka.

*

Lee szczęśliwa moczyła nogi w chłodnej wodzie fontanny. Z uśmiechem na ustach czekała na niego. Na jej Billa. Co chwilę była zmuszona poprawiać wilgotne już włosy opadające co chwilę na twarz. Słońce wesoło ogrzewało jej policzki, na których pojawiły się rumieńce. Czuła, jak serce bije coraz szybciej, gdy myślała, że on zaraz się zjawi.

Błagam, przyjdź już, przytul i pokaż, że pamiętasz. Że kochasz!

Nagle ktoś usiadł obok niej. Niepewnie spojrzała w stronę tej osoby, a gdy zobaczyła jego, serce chciało wyrwać się z piersi. Tylko jedno zastanawiało Michelle. Dlaczego się nie odzywał? Ręce zaczęły jej się pocić, a skronie pulsować. Przez to wszystko musiała sobie obmyć twarz, czym zwróciła uwagę chłopaka. Spojrzała na niego i zetknęła się także z jego spojrzeniem. To on uśmiechnął się pierwszy, a ona mu odpowiedziała.
- Przepraszam, nie widziałaś tu może ładnej szatynki z piegami, dość niskiej? Mogła mówić po francusku. Była tu? – spytał, mocząc dłoń w wodzie.
Michelle była oszołomiona.

Nie poznałeś mnie?! Wołam Cię biciem serca tak głośno, że musiałeś mnie poznać! Ocknij się, do cholery!

Lee zaprzeczyła głową. Chłopak westchnął i spojrzał w bezchmurne niebo. Ona podkuliła nogi pod brodę i ukradkiem na niego spojrzała. On także to zrobił, a ich spojrzenia się spotkały.
- Bill. – Podał dziewczynie rękę, a ona trochę zaskoczona tym gestem, nie wiedziała, co zrobić.

Co mam Ci powiedzieć? Nie mogę zdradzić, że to ja jestem Twoją Michelle. Jak mogłeś mnie nie poznać?

- Aschley.

***

Rozmawiali ze sobą zawzięcie, a świat wokół nich nie istniał. Byli tylko oni w swoim kręgu, tak bardzo uśmiechnięci, szczęśliwi. Jednak Michelle czuła się dziwnie. Miała świadomość, że go okłamała, że rozmawialiby inaczej, gdyby powiedziała prawdę. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, że to robi. Że udaje kogoś innego. Bo teraz on nie mówi jej wszystkiego. Jest skryty, jak przy każdej nowej znajomości, ale dziewczyna wyczuwała, że Bill czuje się, jakby znał ją od lat. W końcu tak było, ale on o tym nie wiedział.
- Jesteś wspaniała. – Uśmiechnął się i spojrzał na Aschley. Widział w niej coś podobnego do Lee, ale dał sobie rękę uciąć, że to nie ona. Takiej dziewczyny się nie zapomina.
- Dzięki. Może się przejdziemy? Mam jeszcze pół godzinki i muszę znikać.
Czarnowłosy gorączkowo pokiwał twierdząco głową.

Jest w Tobie coś, droga Aschley, co wywołuje u mnie uśmiech, nawet wśród strumieni łez. Zgodzę się na wszystko, tylko wyjaw mi, co to jest.
Czy ja mogę Cię pokochać?


- Chodźmy na plażę – zaproponował szatynce i wstał, poprawiając spodnie. Michelle wyjęła stopy z wody i wziąwszy swoje japonki, poszła razem z Billem.
Kiedy czuła, że chłopak jest coraz bliżej jej ciała, serce nie mogło przestać szaleć.

Działasz jak narkotyk, nie zdając sobie z tego sprawy. Każdy Twój dotyk wzbudza we mnie uczucie wzniosłości. Muśnij lekko moją dłoń, a zapłacę nawet najwyższą cenę. Daj mi poczuć, że jestem dla Ciebie ważna, że w Twoim sercu jest dla mnie miejsce. Zakochaj się we mnie od nowa, stwórzmy sobie przytulny kąt w zakamarku nieba, które obniża swój próg specjalnie dla nas. Tylko dla nas.

- Aschley, skąd jesteś? – spytał, kładąc się na złotym piasku, zaraz obok szatynki. Lee uśmiechnęła się, wspominając piękne chwile spędzone w Loitsche. Ale przecież nie mogła mu powiedzieć. Dałaby mu za dużą nadzieję.
- Z Grand-Champ we Francji. Piękne miasteczko.
Bill westchnął. Francja, potem Paryż. To wszystko było mu tak bliskie, a jednak nie mógł tego poczuć. Jej nieobecność brutalnie odcięła mu dzisiaj skrzydła, więc nie mógł wypłakać się chmurom. Jego dusza płakała, a on nie potrafił tego okiełznać. Za dużo uczuć, za wiele miłości i cierpienia. Za wiele jej osoby w jego życiu.
Dziewczyna wyczuła nieobecność umysłu chłopaka. Także położyła się obok niego, patrząc na zegarek. Za pięć dziewiętnasta. Musiała szybko skończyć spotkanie.
- Bill, muszę iść – szepnęła, jakby nie chcąc, aby on to usłyszał.
- Dałabyś mi swój numer? – spytał wprost, a jego policzki lekko się zaczerwieniły. Michelle uśmiechnęła się pod nosem, ale wiedziała, że nie może tego zrobić.
- Nie mogę. Zrozum. Ale jeśli chcesz, ty daj mi swój.
Położyła mu rękę na ramieniu i poczuła, jak chłopak drży. Domyśliła się, że to reakcja na dotyk Aschley, a nie jej prawdziwej strony – Michelle.
Bill szybko zapisał swój numer na tyle jakiejś wizytówki i podał szatynce. Lee schowała kartkę do torebki i wstała. Otrzepała się z piasku i machając na pożegnanie, odeszła w stronę deptaka, aby brunet nie zobaczył, gdzie idzie.

Nie wiesz nawet, jak okłamywanie Cię boli. Wszystko w środku się buntuje, ale ja muszę to robić. Poznasz mnie od nowa, a ja Ciebie. Kiedyś powiem Ci prawdę. Kiedyś.

Czarnowłosy odprowadził ją wzrokiem myśląc, czy to, co do niej czuje, to coś podobnego jak z Michelle. Na początku ich znajomości też zaczęło się od drgawek, od przemilczanych spacerów. Pamiętał, jak spotkali się po raz pierwszy.

*

Szedł ze spuszczoną głową, bo dowiedział się, że może nie zdać. Szkoła nigdy nie była dla niego ważna, ale nie mógł zostać w tej samej klasie. Ona zaś, piętnastolatka o zielonych oczach, biegała w pomarańczowym dresie. Miała swój własny plan dnia. Popołudniowe biegi to był jej rytuał, którego nigdy nie zaniedbywała. Bill jej nie zauważył i wpadł na nią, przez co Michelle się wywróciła. Jęknęła z bólu, ponieważ upadła prosto na nogę.
- Cholera, przepraszam! – krzyknął wystraszony całą tą sytuacją. Pomógł szatynce wstać, ale ta nie mogła w ogóle stanąć na nogę.
- Na pewno złamana – syknęła, siadając na pobliskiej ławce. Brunet spojrzał na Michelle, uśmiechając się.
- Może to zły moment, ale… Bill. – Podał jej rękę i spojrzał prosto w zielone oczy poszkodowanej.
- Michelle. – Także podała mu dłoń i wstała, opierając się na ramieniu Czarnowłosego. – A teraz ładnie odprowadzisz mnie do domu.
Bill zaczął się śmiać i słuchał poleceń Michelle.

Czy jesteś Aniołem, który ma nas zabrać do nieskończoności? Jestem gotowy, aby być tylko u Twojego boku.

*

Uśmiechnął się sam do siebie i zamknął oczy. To dzięki Lee zdał jednak do kolejnej klasy. Odwiedzał ją w domu, gdy miała nogę w gipsie po ich spotkaniu. Wpadł jak śliwka w kompot. Pokochał ją całym sobą, bezwarunkowo.
Przeszedł do pozycji siedzącej, po czym podkulił kolana pod brodę. Brakowało mu jej, a Aschley była tak bardzo do niej podobna. Mimo że znał ją dopiero godzinę, był pewien, iż dziewczyna jest wyjątkowa. Uśmiechała się jak niebiańska istota, która zeszła specjalnie dla niego. On widział, jak jej dusza tańczyła na wietrze wraz z zżółkniętymi, jesiennymi liśćmi. Ale nie mógł się w niej zakochać. Przecież w życiu istnieje tylko jedna, prawdziwa miłość, która powinna przetrwać, a jeśli jego i Michelle nie przetrwała, to tak miało być.

*

Wykonywała wszystkie polecenia fotografa. Od kuszącego spojrzenia po drapieżny uśmiech. Kładła się na piasku, palcami muskała wodę. Była w swoim żywiole. Przed aparatem czuła, że może zdobyć cały świat. Nie krępowała się, była swobodna jak nikt.
- Pięć minut przerwy, powiedział Leonardo i otarł pot z czoła. W oczach miał fascynację i obłęd. Fotografia była jego obsesją.
Michelle szybko dorwała się do laptopa, którego w pośpiechu zabrała z pokoju przed sesją. Bała się zajrzeć do poczty, ale musiała mu coś napisać. Nie miała serca, aby zostawić go bez niczego.
W skrzynce było pusto. Szatynka zagryzła wargę i nerwowo wpisywała kolejne wersy.

Wygrał lęk. Nie mogłam się zmusić, a poza tym, coś mi wypadło i wyjechałam. Przepraszam, ale wszystko straciło dla mnie sens.
Wybacz. Może za kolejne trzy lata?
Michelle.


Bolało. Tak niesamowicie, a jednak zrobiła to. Skłamała, choć nienawidziła tego robić. Tylko, że nie miała innego wyjścia? A może chciała pójść na łatwiznę? Nie. Zabiłaby samą siebie. Ale ona czuła się właśnie, jakby jej własna ręka wbijała nóż w płaczące serce.

Była zabójcą własnych, osobistych uczuć.

*

Blondyn patrzył na brata z wyczekiwaniem. Bill był rozpromieniony, także Dredziarz był pewien, że między jego bliźniakiem, a Michelle wszystko się ułożyło.
- Rozumiem, że znowu jesteście parą? – powiedział, tym samym przerywając ciszę panującą od kilkunastu minut.
- Nie. Nie było jej, ale poznałem kogoś nowego, wspaniałego.
Tom zrobił niebywałą minę. Nie wiedział, czy się przesłyszał, czy Bill rzeczywiście mówi prawdę. Według niego to było niemożliwe, że Czarnowłosy zakocha się w innej dziewczynie. Michelle była całym jego światem, pochłaniała każdą sekundę jego życia. Nie mógł bez niej żyć, oddychać. Ale przecież czas goi rany, nieprawdaż? On jest jedynym lekarstwem na stare rany, a nawet i te świeże.

A teraz razem unieśmy się, zacznijmy żyć na nowo. Bądźmy sobą.

***

Gwiezdny pył rozpłynął się na nocnym sklepieniu. Burzowe chmury zasłaniały swą kurtyną księżyc, co chwilę rozpoczynając akty jego nieskończoności. Wiatr szybko zmieniał role swych aktorów, nadając scenariuszowi nocy nowy obraz. Morze było spokojne, aby po chwili, gdy piorun rozświetlił granat nieba, wzburzyć się, pokazać swoją dzikość. Strugi deszczu oblały ziemię, użyźniając ją i dając nowe życie. Krople znikały w głębi wielkiej wody.
A ona stała pośród nich i płakała. Wzrok wbiła w tarczę księżyca odbijającą się na tafli morza. Dłońmi trzymała zimną poręcz barierki, a bose stopy pochłaniały chłód mokrych kafelek. Ale ona czuła jedynie ból serca i jego wołanie o prawdę. Bo okłamywała najważniejszą osobę w życiu.
Chciała tylko dotknąć razem z nim nieśmiertelności, ustami pochłaniać każdy dzień, garściami zabierać uroki nocy. Kochać każdy gest i dotyk. Czuć namiętność pocałunków. Być jednością.

Jeszcze tysiąc razy przez nieskończoność, potem będziemy wolni.
Tysiąc mórz…

Zgubiłaś się pośród własnych wspomnień, myśli i uczuć. Nie możesz odnaleźć ścieżki, którą chcesz podążać. Oślepłaś, ogłuchłaś. Nie jesteś sobą, palcami wyczuwasz obcy grunt.

A na rozstaju dróg, stoi dobry Bóg. On wskaże Ci drogę.

Przyczep skrzydła, nawet, gdyby poleciała krew z mojego ciała. Nie zważaj na to, bo za wszelką cenę chcę być z tobą, kochanie. Ściśnij mocno dłoń, nawet, gdybyś miał ją zmiażdżyć. Bo cię pragnę.

*

Michelle obudziła się cała zmarznięta. Kołdra leżała obok łóżka, a jej ciało było wyziębione. Cała drżała, więc szybko założyła ciepły szlafrok i zrobiła sobie gorącej herbaty. Wzięła do ręki telefon i wizytówkę z numerem Billa. Nie wiedziała, czy ma zadzwonić. Pragnęła jego głosu, ale o czym miała z nim rozmawiać, kiedy on myśli, że ona wcale go nie zna. Jednak wykręciła numer i zdenerwowana czekała na odzew w słuchawce.

Pierwszy życia łyk.

- Słucham? – Usłyszała zaspany głos Billa i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Czyżbym cię obudziła? – spytała nieśmiało, a w słuchawce usłyszała, jakby ktoś spadł z łóżka.
- Auć. Aschley, to ty?
- Jakbyś zgadł – zaśmiała się.

Spójrz, szczęście rozpiera mnie, gdy tylko cię słyszę. Jesteś komikiem w moim życiu. Wywołujesz uśmiech za każdym razem, gdy tego chcesz. Jestem twoją kukiełką.

Bardzo chcę nauczyć się z sobą być, gdy cię nie ma… A może nie chcę? Rette mich!

*

Bill z wielkim uśmiechem nacisnął czerwoną słuchawkę. Ta jedna rozmowa uszczęśliwiła go na cały dzień. Zatapia się w każdej nucie jej głosu, ona cała jest hymnem jego zmysłów i emocji. Czy to już jest miłość? Miłość od pierwszego wejrzenia?
Opadł na łóżko i spojrzał za okno. Słońce wstało parę godzin temu, a piasek był zbity i mokry, co wskazywało na nocny deszcz. Chłopak uśmiechnął się sam do siebie. Nie miał ochoty wstawać z łóżka. Dzień i tak nie mógł być zacząć się lepiej. A on nie chciał przekonywać się, że jednak coś było w stanie mu go popsuć.
- Cześć, brat. – Do pokoju wszedł Tom i uśmiechnął się do bliźniaka.
- Życie jest piękne – odpowiedział Bill i, wstając jednak z łóżka, wyszedł na balkon.
Tom nie poznawał swojego brata. Był inny, jakby nagle był w stanie zapomnieć o miłości swojego życia. O dziewczynie, która nie dawała mu normalnie funkcjonować.
- Bill, co z Michelle?
- Nie istnieje.


*

Do apartamentu Lee wszedł Adam i przeraził się, widząc ją zachrypniętą i zakatarzoną.
- Co ty robiłaś, że jesteś przeziębiona?! – spytał, siadając na rogu łóżka. Lee spojrzała przez otwarte drzwi tarasu do środka pokoju.
- Wylewałam emocje w strugach deszczu. Byłam sobą – westchnęła, dając ogrzać się porannym promieniom słońca.
- Dzisiaj masz wolne – powiedział mężczyzna, pocałował dziewczynę w policzek i wyszedł.
Michelle popatrzyła jeszcze na zamykające się drzwi i wystawiła buzię na słońce. Gdy tylko zamknęła oczy rozległ się odgłos dzwoniącego telefonu. Szatynka powolnym krokiem doszła do stolika, gdzie leżała komórka. Kiedy zobaczyła, kto dzwoni, uśmiechnęła się szeroko.
- Tak? – spytała, wracając na taras, aby cieszyć się słońcem.
- Cześć. Jak tam? Mam nadzieję, że masz dzisiaj czas. Bardzo mi na tym zależy.
- Mam cały dzień.

*

Dziewczyna spojrzała chłopakowi prosto w oczy. Palcem rysowała rozmaite wzory na piasku i wsłuchiwała się w słowa Billa. Czuła się jak parę lat temu. Szczęśliwa, beztroska. Odnalazła samą siebie pośród tysięcy znaków zapytania.
Bill zbliżył się do niej nieco i złapał ją za dłoń. Kciukiem robił kółka na jej powierzchni, a dziewczynie robiło się coraz goręcej, a serce wyrywało się z piersi. Nie mogła opanować burzy, jaka rozpętała się w jej ciele.
- Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – spytał, drugą dłonią dotykając jej policzka.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – odpowiedziała i poczuła, jak jej usta drżą.
- Cieszę się. – Uśmiechnął się. Mówił szeptem i zbliżał się jeszcze bardziej.
Chłopak zatopił się w jej ustach, smakując każdego muśnięcia. Unosił się w niebie każdym dotykiem warg. Całował ją namiętnie, delikatnie a jednocześnie zachłannie. Pragnął, aby ta chwila trwała w nieskończoność, aby zastygli tak na wieki. Aby ten jeden moment był ścieżką przyszłości. Kochał ją. Tu i teraz.

Żyj chwilą, czyż nie?

Gdy wreszcie ich usta się rozłączyły, Michelle nie chciała otwierać oczu. Nie mogła znieść świadomości, że on całował Aschley, a nie ją. Miała ochotę ot tak się popłakać i uciec, ale nie umiała.
Milczeli. Bill wstał i pomógł dziewczynie podnieść się z piasku. Trzymając się za ręce, poszli przed siebie.

*

- Może wejdziesz?
- Dobrze.
Weszła do środka jego pokoju, zaś Bill poszedł do małej kuchni, by zrobić herbatę. Dziewczyna usiadła w fotelu i rozglądnęła się wkoło. Pod łóżkiem leżała sterta ubrań, z resztą – jak zawsze.
Czarnowłosy podał herbatę na stolik i spojrzał Michelle w oczy. Zatapiał się w nich coraz bardziej. Odkrywał jej charakter, uczucia. Pragnął tonąć w morzu jej tęczówek.
- Czy mogę cię pocałować jeszcze raz? – spytał, siadając obok Lee.
- Tak.
Emanowało z nich pożądanie swoich ciał, umysłów, dotyków, pieszczot. Pragnęli bliskości.
Bill położył Michelle lekko na miękkim łóżku, wciąż ją całując, a dłońmi dotykając materiału bluzki. Nie miał siły się opanować, wręcz nie chciał tego robić.
Michelle także tego chciała. Jego dotyk wprowadził ją w drżenie.
Kochali się. Kochali się wśród gwiazd, za nocną kurtyną. Złączyli się w jedność, oddychali sobą nawzajem.
A księżyc był im świadkiem.

***

Budzik zaczął głośno dzwonić, tym samym budząc Michelle. Otworzyła powoli oczy i ujrzała chłopaka, który głęboko spał. Dłonią dotknęła jego rumianego policzka. Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym lekko pocałowała Billa w usta. Z jednej strony chciała z nim zostać, smakować sekund, ale z drugiej nie mogła wytrzymać okłamywania go. W końcu on nie kochał jej, tylko Aschley, a to tylko przez nią.
Szybko się ubrała i wyszła, spoglądając na Billa jeszcze raz. Cicho zamknęła drzwi, a gdy się odwróciła, stanęła oko w oko z Tomem.
- Kim jesteś? – spytał Dredziarz surowo, patrząc prosto w oczy szatynki. Wydawała mu się dziwnie znajoma.
- Aschley, koleżanka Billa – odpowiedziała, unikając jego wzroku.
- Ty jesteś dziewczyną, dzięki której Bill był w stanie zapomnieć o Michelle – prychnął. Lee spuściła wzrok. Zabolało ją to jak nigdy. Spojrzała na Toma z wyrzutem i pobiegła przed siebie.

Kłamstwo jest moim zabójcą. Widzę, jak steruje dłonią, w której znajduje się nóż. A na nim jest krew z mojego serca.

Krzyczę dla Ciebie w nocy…

*

Michelle weszła do swojego apartamentu, cicho chlipiąc. Rzuciła torebkę na fotel i położyła się na łóżku. Łzy spływały po jej policzkach, a ona nie potrafiła ich powstrzymać.

Podaj mi rękę. Pokaż, że zapomnienie cię nie ogarnęło, bo inaczej umieram. Nie chcę żyć wciąż za maską. Dodaj sił, miłości i powiedz, że jestem wyjątkowa. Przywróć wiarę w życie, w nas.
Proszę.


- Co to miało znaczyć?! – Do pokoju wpadł rozwścieczony Adam. Michelle ani drgnęła. – Gdzie byłaś całą noc?
- Nieważne – odpowiedziała, kierując się w stronę łazienki.
- Michelle! Znikasz na cały dzień i noc. To jest ważne! – krzyknął.
- Zostaw mnie, błagam.
- Dzisiaj o czwartej pod hotelem. Masz sesję.
Lee została sama. Wzięła zimny prysznic, co ukoiło jej rozpaloną skórę. Choć to była wspaniała noc, chciała jak najszybciej ją z siebie zmyć. Pozbyć się ciężaru miłości. Czuła się jak pusta i łatwa idiotka. Była pewna, że Bill myśli o niej tak samo. Nie miała siły już walczyć z samą sobą.

Bo jesteś moim powietrzem. Bez ciebie się duszę, jestem jedynie nic nieznaczącym skrawkiem siebie. Oddycham twoim głosem i ciałem. Choć niszczę się do środka, nie potrafię się uwolnić.
Słodki narkotyku…


Położyła się na łóżku, pozwalając, aby krople zimnej wody moczyły pościel. Dłońmi zakryła twarz, chcąc rozmazać przeszłość, żeby jak najszybciej zapomnieć, żyć tu i teraz.

*

Bill siedział na ciepłym piasku i wpatrywał się w szumiące morze. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Aschley nie odezwała się od dwóch dni. Od tej uskrzydlającej nocy.

Wznieśliśmy się najwyżej, jak tylko mogliśmy. Ta jedna sekunda rozkoszy dała mi wieczność. Pozwoliła uwierzyć, że to miłość. Tak piękna, wspaniała. A teraz powoli opadam, topię się.
Bo tysiąc mórz to za dużo, abym mógł Cię odzyskać.


- Bill? – Usłyszał głoś bliźniaka i odwrócił się w jego stronę.
- Tom, moje skrzydła znów zostały odcięte. Pokochałem, a to boli.
- I to drugi raz. – Tom poklepał Czarnowłosego po plecach.
Chłopak spojrzał na komórkę, gdzie znajdowała się informacja o nieprzeczytanej wiadomości. Bill, myśląc, że to od Josta, bardzo się zdziwił widząc treść.

Bo stara miłość przetrwa wieki i przezwycięży nową.
Możesz spotkać mnie tam, gdzie serce gra na duszy.
Aschley.


Chłopak spojrzał na telefon z otwartymi ustami. Podkulił nogi pod brodę i spojrzał w niebo.

Spadam!

***

Tydzień pobytu w Ahlbecku minął niezwykle szybko. Michelle niechętnie pakowała swoje rzeczy, wciąż patrzyła za okno na piękny Bałtyk. Tak wiele się zdarzyło, tak bardzo bolało. Spotkała się z Billem, okłamała go. Zakochali się w sobie od nowa, ale to nie sprawiło, że byli razem.
Jej serce krzyczało o ponowny pocałunek, dotyk, nawet ten najmniej wyczuwalny. Oczy ciągle były zaszklone. Zawiązywała pętlę na sercu i wieszała na szubienicy. Całkiem świadomie.

Więc chodź, pokaż, że miłość przezwycięży wszystko. Że, mimo moich kłamstw, nie zapomniałeś naszych wspólnych chwil. Bo kocham cię szalenie, staję się własnym cieniem, gdy nie czuję twego ciepła. Stałeś się moją obsesją.

Wołam cię pośród łąk, drzew. Podaruję ci tysiąc stokrotek, a ty zrób sobie z nich dywan i za każdym dotknięciem bosych stóp, przypomnij sobie o mnie. O nas.

Bo miłość mnie zabija z każdą sekundą, nawet tą, która jeszcze nie nadeszła.

Dziewczyna podeszła do barierki i, zamykając oczy, dała się ponieść morskiej bryzie, która delikatnie ocierała się o jej twarz.
- Chyba wszystko się właśnie kończy – powiedziała sama do siebie, odgarniając blond pasemko.

Chodź i pokaż, że się mylę.

*

Chłopak popatrzył na spakowaną już od wczoraj podróżną torbę. Serce było ściśnięte z bólu. Tak bardzo żałował, że nie spotkał się z Michelle, ale z drugiej strony cieszył się, bo poznał Aschley. Była tak podobna do jego pierwszej miłości.

Pozwoliłaś wznieść się ponad czas, dotknąć anielskiej bramy nieba. A może ty byłaś aniołem?

Bo czasami to, co wydaje ci się tak bliskie, nagle znika z zasięgu wzroku. A ty wtedy za wszelką cenę szukasz tego po omacku, nawet, gdybyś miał poświęcić własne życie. Zatracasz się nie zauważywszy, że to coś masz na wyciągnięcie ręki. Że to coś wciąż było przy tobie, w tobie.

Więc popatrz uważnie. Widzisz? Miłość nigdy cię nie opuściła.
Jest tu i patrzy z troską.
An deiner Seite.

Spójrz jeszcze raz w głąb serca. Tam znajdują się dwie roześmiane twarze. Wasze uśmiechy – szczere, pełne szczęścia. One nadal tam są, tylko podaj im rękę i pomóż ponownie wydostać się na zewnątrz.

Uśmiechnął się. Wyjął tę buzię z serca i zaśmiał się, tak prawdziwie. Wziął laptopa stojącego na stoliku i zaczął pisać tekst piosenki. Wkładał w to całego siebie. Nagle uśmiech przemienił się w parę kropel łez, które spływały na klawiaturę.

Jeszcze tylko tysiąc razy przez nieskończoność, potem będziemy wolni!

Spojrzał na swoją obrączkę i mimowolnie znów się uśmiechnął. Bo będą razem na zawsze wzlatywać ponad czas i granice, bez względu na wszystko. Bo on będzie mocno trzymał ją za rękę, nawet, gdy będzie boleć. Bo umrze ze świadomością, że albo ona gdzieś tam na niego czeka, albo dopiero do niego dołączy.

Razem każdego dnia, każdej nocy. Do końca świata. A może i jeden dzień dłużej?

Do apartamentu Billa wszedł Tom i spojrzał na walizki. Wzdychając podszedł do brata i poklepał go po ramieniu.
- Wszystko dobrze? – spytał po chwili, spojrzawszy na monitor. – Bill… To jest piękne.
- Bo z serca dla serca.
Czarnowłosy mocno przytulił się do brata. Rozkleił się jak nigdy, ale musiał wylać z siebie tyle łez.

*

Michelle weszła z powrotem do sypialni i chwilę rozmyślała, patrząc w jakiś nieokreślony punkt na ścianie. Nagle, pod wpływem sekundy, jednego impulsu, złapała za laptopa i drżącą ręką naciskała kolejne klawisze. Po chwili wysłała wiadomość, wzięła torebkę, założyła kurtkę oraz buty i wyszła.

Spotkanie z przeznaczeniem jest coraz bliżej. Boisz się.

*

- Gotowy? – spytał Tom, spoglądając do pokoju brata.
- Jeszcze chwila! – krzyknął Bill z tarasu. Popatrzył na Bałtyk i uśmiechnął się. Wziął jeszcze laptopa, aby sprawdzić pocztę. Zaciągnął się morskim powietrzem, po czym spojrzał na ekran.

To nasza ostatnia szansa.
Tam, gdzie mieliśmy się spotkać. Za dziesięć minut. Później wyjeżdżam, na zawsze.
Michelle.


Chłopak nie mógł uwierzyć. Czym prędzej ubrał trampki, zarzucił na siebie bluzę i wybiegł, nie zamykając nawet apartamentu. Po drodze wpadł na zaskoczonego Dredziarza.
- Gdzie pędzisz?! Zaraz wyjeżdżamy!
- Zaczekajcie. Idę na spotkanie z przeznaczeniem!
I zniknął za drzwiami.

*

Dziewczyna stała przodem do fontanny, dając niektórym kropelkom ochłodzić jej twarz. Czekała wytrwale, wciąż miała nadzieję, że wszystko się ułoży. A jeśli nie? Nie chciała o tym myśleć, ale była pewna, że w końcu pogodzi się z tą myślą.
Nagle zauważyła, jak z uliczki naprzeciwko wybiegł czarnowłosy chłopak, dysząc szybko. Rozglądał się nerwowo, opierając dłonie na ugiętych kolanach. W jego oczach tliły się uczucia, których nikt nie dałby rady opisać.
Widziała, jak niepewnym krokiem zbliżał się ku niej. Ale nie patrzył na nią. Błądził wzrokiem po twarzach ludzi, którzy niekiedy spacerowali obok fontanny. Michelle obróciła się tyłem i otarła oczy dłonią. Już chciała jednak odejść, kiedy poczuła, jak na kogoś wpada. Spojrzała przed siebie i ujrzała jego zdziwiony wzrok. Tak domagający się odpowiedzi.
- Aschley? Co ty tu robisz? – spytał, rozglądając się jeszcze na boki.
- Bill, spójrz mi w oczy – szepnęła i spojrzała prosto w jego czekoladowe tęczówki.

Oczy są mapą osobowości człowieka. Wskazują cechy, o których istnieniu nie wiedzą nawet ich właściciele.

Zobacz w moich oczach prawdę, przekonaj się, kim jestem. Nie wytrzymam dłużej, okłamując cię. Szepnij kocham, a wszystko będzie jak dawniej.

Bill nie wiedział, o co chodzi. Bał się, że Michelle go zobaczy razem z Aschley, a wtedy wszystko stracone. Ale to przecież z Aschley spędził te ostatnie, upojne chwile, pocałunki.
Targały nim sprzeczności, a on sam nie wiedział, co ma zrobić. Rozrywał się na dwie części, kochał dwie osoby.
- Bill? – Głos Aschley wyrwał go z zamyślenia. Unikał jej przenikliwego wzroku jak parzącego ognia.
- Wybacz, Aschley – powiedział i odwrócił się do niej plecami.

Czy naprawdę jesteś tak ślepy na to wszystko? Czy nie widzisz, nie słyszysz, jak wołam cię wśród zielonych łąk? Otwórz oczy, nastaw uszy. Tu jestem!

- Ona nie przyjdzie – szepnęła po chwili, gdy Bill chciał już odejść. Ten, wielce zaskoczony, obrócił się na pięcie i spojrzał z otwartymi ustami na buzię dziewczyny, na jej szklane oczy.
- Tak, Bill – kontynuowała – straciłeś wszystko.
Zdjęła obrączkę z palca i wcisnęła ją w dłoń chłopaka. Pokręciła głową z niedowierzaniem, a po chwili, czując, jak łzy spływają po policzkach, odeszła w drugą stronę, tym samym zostawiając Billa samego.

Byłam głupia, mając nadzieję na nas. Pragnęłam muskać z tobą chmur, rwać niebo i szyć z niego nasz mały świat. Chciałam, abyśmy trwali na zawsze. A teraz tak po prostu spadam, czekając na bolesny upadek. Bo już nikt nie jest w stanie mnie złapać. Żegnaj.

Bill spojrzał na trzymany w ręku pierścionek. Nie, to nie mogła być prawda. Obejrzał dokładnie obrączkę, przy czym dotknął swojej. A jednak.

Więc byłaś cały czas obok mnie? Dotykałaś, widziałaś, kochałaś. A ja byłem tak ślepy i cię nie zobaczyłem. To z tobą dotknąłem na moment najprawdziwszego piękna. Wciąż tu jesteś!

Czarnowłosy spojrzał na oddalającą się sylwetkę szatynki.
- Michelle! – krzyknął, a dziewczyna się zatrzymała. Nie mógł teraz jej stracić.

Ostatnia szansa. Jeśli jej nie wykorzystasz, znienawidzisz się do końca życia. Nie będziesz potrafił żyć, nie pytając się, co mogłoby być. Więc idź, pokaż co czujesz. Pokaż, że wiesz, że popełniłeś błąd. Wykorzystaj tę ostatnią szansę!

Podszedł do niej nieśmiało i dotknął jej policzka. Uśmiechnął się lekko, choć miał ochotę skakać z radości. To ona. Jego Michelle.
- Lee, to ty, kochana – szepnął, łapiąc ją za rękę i z powrotem wkładając na jej palec srebrny pierścionek. – Cały czas tu byłaś. Dawałaś znaki. Byłem ślepy.
Michelle spojrzała na niego z uśmiechem i łzami w oczach. Ale przecież i tak będą musieli się rozstać. Dziewczyna musi wrócić do Francji, a chłopak pojechać w trasę.
- Bill i tak musimy się rozstać – powiedziała zawiedziona.
- Zostań ze mną. Dam ci wszystko.
- Ale co z muzyką?
- Moja muzyka to ty. Będziesz ze mną wszędzie. Gdzie ty, tam ja. A kiedy nie będzie już nic…
- ... stanę się aniołem, tylko dla ciebie.
Z łzami w oczach rzuciła mu się w ramiona. Zachłannie wdychała woń jego perfum, rękoma szukała twarzy, ustami jego ust.

Znów wyrosły jej skrzydła, może lecieć. Wzbija się ponad świat, jest tylko z nim. I tak będzie zawsze.

- Kocham cię, Michelle.
- I ja ciebie też kocham, Bill.

Bo miłość przezwycięży wszystko. Da siłę, by żyć, by walczyć. Bo bez drugiej połówki nie istniejemy. Jesteśmy jedynie cieniem. A miłość uskrzydla.
Dzięki niej dotykamy chmur i prawdziwego szczęścia.

Zaprowadziłeś mnie do naszej własnej, jedynej i niepowtarzalnej nieskończoności.


Trzymaj nasze niebo w ramionach swych i nigdy nie wypuszczaj,
bo spadniemy razem z nim.



Durch den Monsun,
dann wird alles gut.



***
Jeśli teraz to czytacie, to jestem pełna podziwu.
Małe wyjaśnienie: tam, gdzie są trzy gwiazdki, kończył się zawsze odcinek, ale nie wiem, czy miało to jakiś większy wpływ na teraźniejszy wygląd.
Za psychologa, w razie czego, płaci Just. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Triinuu
FFTH Forum Team



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 579
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa.wa

PostWysłany: Nie 21:59, 15 Lis 2009    Temat postu:

Dziecko drogie, kto Ci wmówił, że to jednoczęściówka? xDDDD
Ohhh jak przebrnę (nie wiem kiedy to będzie) to zrecenzuję.
Achtung? Vertig. Los und lauf!

Przeczytałam.
Jedyne co mi się nie podobało to wstawki piosenek, które nie należą do TH, typu Feel xP Resztę napisałam ci na gadu.

Ogólnie mi się podobało, chociaż odniosłam wrażenie, że tworzy to nowy gatunek: telenowela... polska xD
Hmmmm.... jestem ciekawa strasznie jak wyglądają Twoje inne opowiadania x]


Ostatnio zmieniony przez Triinuu dnia Nie 22:45, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JustIneTee
FFTH Forum Team



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grodzisk Maz./Warszawa

PostWysłany: Nie 22:00, 15 Lis 2009    Temat postu:

Boże, Boże, Boże!

Kocham Cię, Fremde, że to tu umieściłaś. Tak bardzo brakowało mi tej historii. Łączy ona w sobie tyle moich dobrych wspomnień. Nigdy jej nie zapomnę, bo pokazała mi, że można pisać inaczej, tak magicznie.

Dziękuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fremde.
FFTH Forum Team



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Nie 22:05, 15 Lis 2009    Temat postu:

Triinuu, kochanie. ;D
Pierwsza wersja była blogiem. Blog był dawno, się skasował. Ogólnie HOS miało 9 odcinków, co u mnie w Wordzie Verdaną 8 dało 13,5 strony.
Ale Just mnie błagała, żebym to skleiła i tu wstawiła jako jednopart, więc do niej zażalenia. ;d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jigglypuff




Dołączył: 14 Lis 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krk

PostWysłany: Nie 22:05, 15 Lis 2009    Temat postu:

Długie. Lubię długie. Klep.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
weronika
Contest Winner



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 22:26, 15 Lis 2009    Temat postu:

Długie są najlepsze, tak więc, zabieram się za czytanie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sneaky
Zuo's Company



Dołączył: 14 Lis 2009
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: woj. małopolskie

PostWysłany: Pon 10:01, 16 Lis 2009    Temat postu:

Uch, jak ja to przeczytam, to mi oczy na wierzch wyjdą, ale daaam radę! Jeszcze dziś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fremde.
FFTH Forum Team



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wałbrzych

PostWysłany: Czw 0:17, 19 Lis 2009    Temat postu:

Zapomniałam zaznaczyć, że pisałam to w 2007 roku, więc od tego czasu trochę minęło... Czekam na Wasze opinie z niecierpliwością. Smile

Just - magicznie. Nie wiem, czy można tak o tym powiedzieć. Banalna historia, trochę przereklamowana... Ale skoro Ci się podoba :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Fan Fiction Tokio Hotel Poland Strona Główna -> A: FFTH / A: Real Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin